Sezon 2011/2012 część 3z3 czyli do czego wracam

Ostatnią część postaram się napisać szybciej, a przynajmniej mam taką nadzieję. Tym razem będzie o serialach które przedłużyłem na kolejny rok. Jako że sezon się już rozpoczął napiszę też czy jestem zadowolony z ich obecnego kierunku i jakie mają szansę na dalszą egzystencję w moim grafiku. Będzie sporo narzekania, sentymentalnych wspomnień i pewnie wylanego żalu, że serial zbliża się do końca. Zapraszam do lektury. Liczę, że komuś nie spodoba się moje zdanie i przedstawi swój punkt widzenia w komentarzach. UWAGA NA SPOILERY.@EDIT no cóż nie udało się napisać szybciej, zeszło na to prawie pół roku, ale skończyłem. Następny wpis szybciej 🙂

OPINIE Z 2 XII:

Castle (S04)  – ulubiony procedural? Jak najbardziej. O ile główna para z Bones znudziła mi się po sześciu sezonach tak Castle dostaje odemnie kolejną szansę. Może to dlatego że jest krócej emitowany i jeszcze nie mam ichdość? A może postacie są tutaj lepsze? Sam nie wiem, ważne że nadal chcę to oglądać. Nadal czuć chemię między Rickiem i Kate, a humor wciąż jest znakomity. W S03 na końcu dostaliśmy dramatyczny cliffhanger i martwiliśmy się o Kate. Oczywiście wszystko zostało szybko wyjaśnione, ale konsekwencję są. Po 8 odcinkach czwartego sezonu nie mogę się czuć zawiedziony – Kate jest nadal cudowna, Alexis urocza, Rick zabawny i co najważniejsze drugoplanowe postacie są coraz bardziej eksponowane. Brakuje trochę nawiązań do głównego wątku, ale taka już specyfika tego serialu. Zapewne w fall final dostaniemy epizod poświęcony morderstwu matki Kate. Jedynie zastrzeżenie mam do nowej postaci (pani szefowa) mianowicie za mało jej. Proszę bardziej rozwinąć ten wątek i wprowadzić trochę dynamiki na komisariacie. Prognoza na przyszły sezon – przedłużenie przez stację na 99%, przeze mnie 100% chyba że zabiją kogoś z głównego duetu 😉

Chuck (S05) – jeden z moich ukochanych seriali. Śmieszny mnie od czterech lat i niestety piąta seria będzie ostatnią. Ale będzie! Przynajmniej to jest pocieszające bo serial od początku miał kłopoty z oglądalnością i niemal co roku były organizowane akcję ratowania serialu. Tym razem to na pewno koniec więc pozostaje tylko delektować się ostatnimi odcinkami przygód Sarah, Chucka, Morgana, Casaya i ekipa z Buy More. Czwarty sezon nie był dla mnie rozczarowaniem, oglądałem odcinek zaraz po ukazaniu się napisów i zawsze dobrze się bawiłem. Niektórzy narzekali że to wiecznie to samo, że misję są naciągane, a że nie ma już humory. Jednak mnie to mało co obchodziło i każdy nowy odcinek był wspaniałą przygodą. Do tego znowu w występach gościnnych pojawiły się znany twarze – Nicole Richie, Steve Austin, Karolina Kurkova, Summer Glau, Timothy Dalton, Lauren Cohan, Linda Hamilton, Dolph Lundrgen, Richard Chamberlain czy powrót Mini Anden jako Kariny. Sam główny watek zahaczał o sprawy rodzinne, była większa intryga i ogólnie wciągał. Był zdecydowanie lepszy niż ten sprzed roku. Rozwinął się też pięknie związek Chucka i Sarah. W przeciwieństwie innych seriali ich relację pięknie poszły na przód. Po trzech pierwszy odcinkach nowej serii dalej się nie zawodzę. Postać Morgana została odświeżona, Chuck i Sarah są bliżej niż kiedykolwiek, a do tego jeszcze Carrie Ann Moss, gwiazda Matrixa, jako postać powracająca. Jest świetnie, ale tylko do 26 stycznia kiedy to zostanie wyemitowany finał serialu. Ja już tęsknię.

Dexter (S06) – końcówka piątej serii rozczarowała mnie ogromnie. Dexter i Lumen – to była cudowna para, do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Szkoda tylko że zrezygnowano z tego. Ona wyjechała w finale, pozostawiła Dexterowi nadzieje że i on może pozbyć się swojego mrocznego pasażera i tyle ją widzieliśmy. Tak mnie to wkurzyło że poważnie zastanawiałem się czy brać się za kolejny sezon. Ciekawość zwyciężyła i oglądam dalej o czym za chwilę… W S05 podobała mi się bardzo spójna fabuła, bardzo skupiająca się na Dexterze i jego relacjach ze skrzywdzoną kobietą. Nawiązywanie znajomości, nici sympatii i w końcu czegoś więcej. Julia Stiles świetnie zagrała kobietę która uciekła oprawcą i żyję w strachu. Owszem inne postacie też się rozwijały i sam wątek śledztwa umiejętnie poprowadzony szedł powoli do przodu. Przez większość czasu nie odczuwałem znużenie i ogólnie jestem zadowolony z poprzedniego sezonu przez co moja klasyfikacja wygląda tak 2>1=3=5>4. Co sądzę po prawie połowie nowej serii? Że się dłuży. Nowe postacie są ciekawe, tak samo jak apokaliptyczne mordy, ale za mało miejsca jest poświęconego samemu Dexterowi, a to co się dzieje w tle jakoś mało interesuje. Niby postać Debry jest rozwijana, ale za dużo w tym przypadku. Pojawiło się kilka ciekawych teorii o Doomsday Killerze i z chęcią sprawdzę czy okażą się trafne. Czy będę oglądał 7 sezon? Chyba nie. Właśnie został zapowiedziany (razem z 8), a mnie to tylko zniechęciło do serialu. Finał może to zmienić, ale raczej na to nie liczę. Szansa na przedłużenie – 25%.

Fringe (S04) – kolejny z moich serialowych ulubieńców więc znowu nie będę obiektywny. Serial zaczynał jako klon Z Archiwum X z inspiracjami by zostać następcą Lostów. Dwa lata zabrało mu wyrobienie własnej tożsamości by ostatecznie stać się najlepszym serialem sci-fi w tego i zeszło rocznej ramówce. Ba, jednym z najlepszych seriali obecnie emitowanych. Koniec drugiej i trzecia seria to nacisk na tworzenie alternatywnego świata i jego eksploatacja. To oczekiwanie na nieuchronną wojnę między światami i obserwowanie więzi łączących te dwa odrębne univera. To również rozwój relacji między postaciami. Coraz większe gmatwanie sytuacji i zbliżanie się Olivii z Peterem. S03 to zdecydowanie czołówka zeszłego sezonu serialowego. Niestety czwarty cykl rozczarowuje. Nie jest zły, jest tylko dobry w porywach do bardzo. Nie ma tej spójnej fabuły znanej z poprzedniej serii, odcinki są od siebie za bardzo oddzielone. Niby jest „zaginiony” Peter ale za rzadko się to pojawiała. Fall finale również rozczarował. Znowu dostaliśmy dobry odcinek z ciekawą sprawą, ale nie był on szokujący nie licząc ostatnich kilkunastu sekund. Ja jednak jestem pełen wiary w to że serial wróci na właściwy tor i dostaniemy to czego oczekiwaliśmy. Szkoda tylko że oglądalność jest gorsza niż w zeszłym roku i szansę na S05 są małe, oceniałbym je na jakieś 20% bo FOX może chcieć mieć serial sci-fi który ma rzesze fanów którzy są głośni w internecie. Tylko czy będzie się to opłacało finansowo. Niby pod względem % Fringe najbardziej zyskuje dzięki nagrywarką, ale to nie to samo co oglądalność live. Jeśli jakimś cudem będzie zamówienie to ja się na to pisze cokolwiek się stanie w serialu.

How I Met Your Mother (S07) – szósta seria nie była zła, ale zastanawiam się czy dobrze zrobiłem oglądając ten serial dalej. Po 10 odcinkach nowego jestem trochę rozczarowany. Szykuje się nam powtórka z jednego z dawnych związków, postacie niby mają wyewoluować ale jakoś to naciągane, a Robin ma nową brzydszą fryzurę. Jakby tego było mało jak na razie pojawiły się tylko ze 3 odcinki które by mnie na prawdę śmieszyły. To nie jest ten HIMYM znany z zeszłego roku czy z pierwszy lat serialu, ale i tak jest lepiej niż w S04 czy S05. Tak jak w przypadku House’a jestem znudzony formułą. Postacie wciąż mnie śmieszą, ale nie ma tej oryginalności znanej z dawnych lat. To co może pomóc serialowi to chyba tylko ujawnienie matki. Jednak jakbym miał obstawiać dojdzie do tego w finale serialu. Ten sezon jeszcze planuje dokończyć, ale już zamówionej ósmej serii chyba nie zobaczę. Wolę Community

Leverage (s05) – niby czwarta seria się jeszcze nie skończyła, ale wypadałoby napisać coś o piątej bo i tak zostanie wyemitowana latem. Dla mnie jest to serial bardzo dobry, szczególnie latem gdy nie lecą ambitne produkcji. Uwspółcześniona wersja Robin Hoodów w stylu Ocean’s Eleven spodobała się też widzą i dzięki temu piąta seria jest już pewna i ja do niej z pewnością wrócę. Niby pierwsze 10 odcinków S04 niczym specjalnym nie zaskakiwało i dostaliśmy to co ostatnio czyli dziwaczne przekręty z przerysowanymi postaciami, ale widać krok w przód. Nie mówię tutaj o głównym wątku fabularnym, który jest ale jak ostatnio stosunkowo rzadko się tutaj pojawia. Mówię o relacjach interpersonalnych. Wątek Nathan/Sophie jest ciekawy, a chemia między Hardisonem i Parker jest wciąż obecna i myślę że można liczyć na coś więcej pod koniec sezonu. Tylko biedny Elliot jest sam jak palec. Z miła chęcią obejrzę kolejne odcinki tej charyzmatycznej drużyny bo powiedzmy sobie szczerze – nie ma innego serialu w klimatach filmów heist. @EDIT jednak przestaje oglądać. Za dużo tego wszystkiego…

Merlin (S05) – tutaj znowu wybiegam w przyszłość, ale w tym wypadku jak i następnym jest to jak najbardziej uzasadnione. Sezon czwarty zbliża się ku końcowi więc skupie się głównie na nim i parę słów o nadziejach na przyszłość. Merlin to bez wątpienia serial familijny. Zazwyczaj każdy odcinek kończy się szczęśliwie, a bohaterowie dają sobie radę w największych tarapatach. Do tego wszechobecny humor sytuacyjny i w dialogach. Niektórzy powiedzą że to dla dzieci, ale ja mówię „chrzanić to” póki dobrze się ogląda. Czwarta seria jest dużo bardziej spójna od trzech poprzednich, ciągłość fabularna przez pierwsze osiem odcinków jest w większym lub mniejszym stopniu zachowana i widać że serial ewoluuję, a nie stoi w miejscu. Artur w początkowych odcinkach przejął rolę Uthera, a stary król umarł co było ogromnym zaskoczeniem. Rycerze Camelotu pojawiają się niemal co tydzień, głównie jako tło ale dobrze widzieć stare twarze które w pierwszych sezonach zadebiutowały. Do tego dochodzi wątek spiskującej i knującej kolejne intrygi Morgany. Sama postać Merlina wiele się nie zmieniła, ale to akurat mi nie przeszkadza. Jest jak zawsze rozbrajająco zabawny, ale też odpowiedzialny i dokonuje ciężkich wyborów które mogą go zmienić. Obecnie najciekawszy wydaje mi się wątek Emrysa, który ma być zgubą Morgany. Ona nie wie kim on jet i wciąż nie zdaje sobie sprawy z tego że Merlin włada magią. Liczę że w cliffhangerze tego sezonu lub na początku następnego Artur lub Morgana dowiedzą się że to Merlin tak na prawdę rozdaję karty. Co mnie cieszy to nieustannie rosnąca oglądalność. S04 ma największą z dotychczas wyemitowanych sezonów i podobno sezon 6 może nie być wcale ostatnim jak kiedyś zapowiadano. Mówi się nawet o filmie który może powstać co dla mnie byłoby doskonałą wiadomością. Pozostaje tylko żałować że Camelot od Starz mimo dojrzałej fabuły nawet nie zbliżył się do poziomu Merlina bo dwa seriale w klimatach arturiańskich to nie jeden.

Sons of Anarchy (s05) –mistrzostwo! Zdecydowanie najlepszy serial obecnego sezonu i mimo że przede mną jeszcze finał który może przedefiniować przyszłość produkcji to już napiszę że jest to lepsze od Breaking Bad, które momentalnie mnie męczyło. Nie będę tutaj pisał wiele bo planuje bardziej szczegółową recenzję pełnego sezonu powie tylko że ten serial pokazuje jak pięknie może się rozwinąć moja ulubiona forma sztuki. Tym razem niemal każdy z bohaterów dostał swoje pięć minut, każdy był istotny dla fabuły, nie było wątków zapychaczy, akcja jak zwykle została świetnie przedstawiona, a muzyka to temat na jeszcze jeden, a nawet kilka artykułów. W tym sezonie nie było słabych odcinków, najgorszemu dałbym pewnie 8/10. Jedynie można narzekać że sezon był taki krótki 🙂

KONTYNUACJA Z 21 IV 🙂

Supernatural (S07) – mimo że 6 sezon był wyraźnie gorszy od piątego postanowiłem wrócić do tego serialu bo przecież Supernatural nie schodził poniżej pewnego poziomu. Był potencjał na ciekawy wątek ze złym Castielem i oczywiście został on zmarnowany… Z obecnym sezonem wytrzymałem jedynie osiem odcinków i niezbyt ciągnie mnie by zobaczyć co dalej z Winchesterami. Czemu? Bo wszystko jest coraz bardziej powtarzalne, a nowi źli są śmieszni. Z informacji o tym sezonie to najbardziej mnie zaciekawiła ta że Felicia Day ma się pojawił w 20 odcinku i tylko dlatego nabrałem ochoty żeby dokończyć tą serię. Pewnie do tego dojdzie, ale jakoś mi się nie śpieszy.

True Blood (S05) – moje ulubione wampirki 🙂 S04 było tylko dobre, przedłużali niektóre wątki, niektóre były niepotrzebne, część śmieszna czy niepotrzebna, ale i tak wciąż dobrze się to ogląda za sprawą bohaterów. Sookie, Eryk, Bill, Jason, Jessica – oni nie mogą nudzić. Przesunięcie akcji do przodu było dobrym rozwiązaniem, a jeszcze lepszym czarownica jako główny zły. Jednak zapowiedzi następnej serii prezentują się jeszcze lepiej. Szykuje się wielki powrót czyli będzie krwawo. Musi być 🙂

Weeds (S08) – jednak nie wracam. S07 mi się dobrze oglądało, powrót do handlowanie trawką i Nancy na warunkowym to były dobre pomysły ale za mało było humoru. Na przestrzeni kilku lat serial coraz mniej mnie bawił i dlatego nie mam ochoty na kolejne wakacje z nim. Jak się serial skończy to go dokończę, tak to mi się nie chcę. 

Star Wars: The Clone Wars (S04) – S04 miało być o wojnie. I jest, a przynajmniej początek. Trzeci sezon miał dużo zapychaczy, ale już kolejny zaczął się bardo dobrze i po 10 odcinkach nie można było zbytnio narzekać. Sporo kilkuodcinkowych historii, widowiskowe bitwy czy mroczna strona wojny. Na pewno dokończę sezon czy zabiorę się za piąty sam nie wiem. Całkiem możliwe bo według zapowiedzi ma być on ostatnim.

White Collar (S04) kolejny bardzo przyjemny serial w sam raz na wakacje 🙂 Przez pierwsze dwa sezony intrygował tajemnicą i tym że był czymś nowym. W drugiej części S03 trochę siadło tempo brakowało tajemnicy, ale na szczęście końcówka była mocna, a początek S04 pokaże nam czy twórcy nie boją się eksperymentować czy pójdą w ślady House’a gdzie mimo ogromnych cliffhangerów serial wracał na dawny tor po paru odcinkach.

Spartacus: Blood and Sand (S03) –kolejny must have. Jestem już po finale Vengeance i zdecydowanie chcę więcej. Było krwawo, widowiskowo, sporo trupów i co najważniejsze epicko! Przynajmniej przez większą część sezonu. Zdarzały się dłużyzny, intryg było jakby mniej, ale to co pokazał finałowy odcinek mnie w pełni usatysfakcjonowało i chcę zobaczyć co dalej z buntem niewolników. Liam jako nowy Spartacus wypadł dość przekonująco i nie czuć było że został wciśnięty na siłę żeby tyko kontynuować serial. Dobry wybór. 

The Vampire Diaries (S03) – im bliżej końca S03 tym mam większe wątpliwości czy wrócę do tego serialu. Druga seria była równie udana co pierwsza, ale teraz jest ogromny spadek formy. Serial kręci się w kółko i powoli zjada swój ogon. Trójkąt Damon/Elena/Stefan jest już nudny, a telenowela „Lets kill Klaus” coraz bardziej żałosna. Coraz bardziej mi to przypomina Heroes które po rewelacyjnej pierwszej serii kręciło się w kółko nie rozwijając postaci. 

Community (S03) – mój ukochany serial i najlepsza komedia ever 🙂 A raczej meta komedia na bieżąco komentująca popkulturę, parodiująca filmy, odwołująca się do filmów i opowiadająca o współczesnym świecie. Niby stereotypowe postacie, ale jak się rozwinęły i jakże je polubiłem! Co tydzień jest świetny odcinek, ale co jakiś czas trafi się też perełka jak wielka bitwa poduszkowa w formie dokumenty wojennego czy odcinek o alternatywnych liniach czasowych. Serial jest uwielbiany przez krytyków i na krawędzi anulowania. Ja wierze w kolejny sezon i dalsze pokłady kreatywności u twórców.

Rizzoli & Isles (S02)- kolejny serial na temat którego zmieniłem zdanie… S01 był bardzo przyjemny, początek S02 ok, ale końcówka to już droga przez mękę. Brak wyrafinowanych zagadek kryminalnych, coraz bardziej wymuszony humor i w końcu brak wątku głównego z charyzmatycznym mordercą. Dziękuje, ale już tego nie oglądam mimo że jest chemia między tytułowymi partnerkami.

Nikita (S02) – serial który pokochałem w ubiegłym sezonie serialowym teraz również nie zawodzi. Owszem czasem razi głupotą, ale jest akcja, bohaterowie dają się lubić, fabuła jest ciągła a nie jakiś tam procedural i co najważniejsze produkcja zaskakuje niemal na każdym kroku. Dawno w żadnym serialu nie było tylu zwrotów akcji i niespodziewanych zakończeń niektórych wątków. Aż dziwne że to produkcja The CW. Szkoda tylko, że S03 jest mało prawdopodobny…

Boardwalk Empire (s03) –grecka tragedia w czasach prohibicji. A przynajmniej miałem takie wrażeni po końcówce ostatniej serii która pozamiatała. Niejednoznaczne postacie, niesamowity klimat potęgowany przez scenografię i zdjęcia. Walka o władzę pełna nieczystych zagrań oraz interesujące przedstawienie społeczności początków XX wieku. To wszystko sprawia że ten serial jest tak interesujący. Może i ciężko wejść w opowiadaną historię, ale zdecydowanie warto.

The Walking Dead (S03) – pierwszy sezon był czymś wyjątkowym. Na fali popularności komiksowych filmów również telewizja zainteresowała się tym medium i dzięki temu dostaliśmy adaptację Żywych trupów Kirkmana. I to całkiem niezłą i do tego klimatyczne. Same zombiaki to jeden wielki plus, ale jeszcze większym jest klimat post apo – świat po upadku cywilizacji i ludzie kierujący się najprostszymi instynktami. Może w pierwszej serii nie było to tak uwypuklane, ale już druga w pełni się skupiała na bohaterów. Była przegadana ale też niezwykle klimatyczne. Część bohaterów denerwowała, ale większość dawała radę. Ja na pewno wrócę żeby sprawdzić co dalej z grupką Ricka. 

Doctor Who (S07) – i kolejny mój ulubiony serial 🙂 ale jakże go nie lubić? Zakręcony humor, zakręceni i kochani bohaterowie i jeszcze bardziej zakręcona fabuła. Do tego odcinki od lekkich komedyjek po mroczne horrory przez melodramaty rozdzierające serce. Kocham to, a szósty sezon nie był wcale wyjątkiem po tym względem! Świetny wątek z Melody, dwuczęściowe historię, Amy/Rory i epicki środek i równie epicka końcówka sezonu. Jedyny minus że aż tyle trzeba czekać na nowy sezon…

Torchwood (S04) – nie bójmy się tego powiedzieć – Miracle Day było słabe bo Rex był słaby i nudny (wciąż nie mogę wybaczyć końcówki!) a fabuła sezonu była za bardzo przeciągnięta. Sześć odcinków by w pełni wystarczyło, dziesięć było zdecydowanie za dużo. Owszem było kilka fajnych momentów jak Gwen z dzieckiem intrygująca zła korporacja czy wątek pedofila na początku sezonu ale wszystko to nie zostało wykorzystane należycie. S05 chcę obejrzeć. Nie wiadomo kiedy i czy powstanie ale chcę obejrzeć bo w postaci Jacka wciąż leży ogromny potencjał.

Game of Thrones (S02) – nie lubię pisać o Grze o Tron bo zawsze wygląda to tak samo – zaczyna się od wychwalania aktorstwa, kostiumów, scenografii, dialogów, interakcji między postaciami i gęstej sieci intryg, a kończy na deklaracji fanboystwa nie tylko samego serialu, ale też Pieśni Lodu i Ognia Martina. I dlatego nie będę pisał po raz kolejny jaki ten serial jest wspaniały i powiem jedynie że WARTO go oglądać nawet jeśli nie lubi się fantastyki bo jej tutaj jak na lekarstwo.

Mortal Kombat: Legacy (S02) – tutaj również bierze górę mój wewnętrzny fanboy. Pierwszy sezon nie miał wiele walk (ale jak już walczyli jak to wyglądało!), było sporo dłużyzn i niestety nie został zachowany w pełni klimat genialnego trailera wypuszczonego jakiś czas wcześniej. Jednak dobrze było zobaczyć znane i lubiane postacie po raz kolejny na ekranie. Sonya i Jax w pierwszej historii narobili apetytu, potem było lepiej i gorzej, ale tak czy inaczej warto dać temu szansę. Nie wiadomo niestety czy będzie S02. Ja liczę że tak i trzymam kciuki że na E3 zostanie zapowiedziany.

Sherlock (S03) – perełka od BBC i kolejny serial od Moffata (Doctor Who) wart polecenia. W przeciwieństwo do ostatnich amerykańskich filmów jest to produkcja wybitna i troszkę innowacyjna. Wciągająca i nie nudząca, składająca hołd książką ale też dające wiele od siebie. Pierwszy sezon to takie wprowadzenie, zapoznanie z postaci pokazanie do czego są zdolni i nakreślenie postaci Moriatego. Druga seria to pośrednia lub bez pośrednia walka z nim przynajmniej w 1 i 3 odcinku. Serial nie ma słabych momentów, a podczas oglądania nakłania do myślenia i kombinowania co dalej może się stać. Chciałbym żeby było więcej produkcji tego typu. 

Covert Affairs (S02) – i tutaj też zmiana planów 😉 I o ile serial w pierwszym sezonie był przyjemny i mało wymagający tak w drugi stał się mało satysfakcjonujący i irytujący. Za dużo tutaj procedurala, a postacie się znudziły. Brakuje świeżości. Drugą serię jeszcze dociągnę, ale za trzecią na pewno się nie wezmę. Wolę coś ambitniejszego.

Alphas (S02) – to też miałem kontynuować, ale po chwili namysłu stwierdziłem że nie obchodzi mnie co dalej się stanie. Niektóre postaci można polubić, ale nie do tego stopnia żeby martwić się czy zginą. Owszem ogląda się to przyjemnie i cliffhanger był mocny, ale za bardzo przypomina to Heroes i za mało tutaj spójnej historii

Breaking Bad (S05)- najlepszy serial ever. Przynajmniej według części internetu, ale na pewno nie według mnie. Doceniam jego złożoność i misterną realizację, ale nie jest on nawet w moim TOP5. Za bardzo mnie irytują Walter White, dawno nie życzyłem śmierci żadnej postaci tak jak jemu. Innych za to uwielbiam – Jessie, Gus, Skylar, Hank (tu trochę mniej niż resztę) czy Saul. To właśnie głownie dla nich i żeby sprawdzić w jakie bagno wpakują się bohaterowie to oglądam. Oraz by popatrzeć jak oddano przechodzenie na ciemną stronę mocy. Możliwe że S04 był najlepszy, na pewno był wybitny i wciągający z kilkoma mocnymi akcentami, ale też z przydługim wstępem. Finałowy sezon na pewno obejrzę bo chcę na własne oczy zobaczy jak ginie Walter. Musi zginąć!